Strefa rodzica

Aktualności

wróć
Puchar Pamięci Wędkarzy

Huraganowy wiatr, nawalny deszcz i półmetrowe fale rozbijające się o brzeg, obraz niemal jak z skandynawskiego kryminału… tymczasem w takich warunkach przyszło nam wędkować na tegorocznym Pucharze Pamięci Wędkarzy.

 


Puchar Pamięci Wędkarzy (PPW) jest cykliczną imprezą organizowaną przez koło PZW Tarnów – miasto, zaliczaną do nieoficjalnego GP okręgu PZW Tarnów. W zawodach startują reprezentacje kół i klubów z naszego okręgu. Startujący są klasyfikowani w kategorii indywidualnej i drużynowej. PPW organizowany jest dla uczczenia pamięci tragicznie zmarłych wędkarzy koła PZW Tarnów-miasto, którzy zginęli wracając z wędkarskiej wyprawy. Jeszcze cztery lata temu zawody te organizowane były na akwenie Komorów, przez ostatnie trzy lata areną zmagań jest wyrobisko pożwirowe Niwka.

 

 

Sam zbiornik można podzielić na dwie części: (I) starą - południową, (II) nową - północną. Obie te części różnią się od siebie. Na części starej eksploatacja żwiru zakończono około 15 lat temu. Naturalne procesy stokowe ujednoliciły charakter dna, które jest płaskie, często porośnięte kępami moczarek. Średnia głębokość łowiska to około 3 m, choć zdarzają się liczne górki i wypłycenia, nawet do około 70 cm. Na nowej części zbiornika aktualnie prowadzona jest eksploatacja żwiru. Na odcinku na którym rozrywane były zawody niestety nie zatarły się jeszcze ślady działań wydobywczych. Akwen Niwka od strony wsi Radłów jest wyraźnie głębszy nawet do 25 m. Często wędkując 13 m kijem okazuje się, że 4 el. top jest nie wystarczający. Twarde dno jest bardzo urozmaicone, przeskoki z 1 metra głębokości na 4 m na krótkich odcinkach są tutaj standardem. Dodatkowo jak wspomniałem wcześniej stosunkowo świeże dno i gorsze warunki termiczne (bardzo głęboka woda) w północnej części akwenu, determinują występowanie znacznie uboższej bazy pokarmowej niż jest to w przypadku południowej części zbiornika. Oczywiście przekłada się to na obfitość ryb, których jest tutaj znacznie mniej.

 

 

W trakcie losowania przypadł mi nr 14 ulokowany w sektorze A. Gruntowanie stanowiska wskazało, iż do 9 metra dno delikatnie schodzi do głębokości 1,3 m dalej pomiędzy 9, a12 metrem miałem ostry spad do około 4,3 m, do 13 m dno wyraźnie wypłaszczało się. W związki z tym do wędkowanie przygotowałem dwa baty 4 m i 5 m z zestawami ulejowymi. Uklejówkę zamierzałem stosować zamiennie z skrótem 9 m, na którym miałem płociowy zestaw służący do bardzo naturalnego prezentowania przynęty, który wygruntowany był na styk z dnem. Pod tyczkę rozłożyłem 2 topy z zestawem wygruntowanym na 0 ora przegruntowanym o długość przyponu.

 

Poniżej schemat zestawów do skróta i pełna tyczkę wygruntowanego na zero, gramatura pod 13 wynosiła 0,8 g.

 

 

 

Poniżej schemat zestawu przegruntowanego o długość przyponu:

 

 

 

Do wędkowania przygotowałem 2 mieszanki zanętowe oraz glinę do podania jokersa:

 

  1. Zanęta leszczowa: złożyło się na nią 0,5 kg zanęty GoldPro i 0,5 kg zanęty Supercup. Całość starannie dowilżyłem dzień wcześniej wodą z melasą. Otrzymałem w ten sposób dywagującą zanętę. Do przedstawionej wyżej mieszanki dodałem 2 paczki gliny Agile Brune oraz garść jokersa. 


           


  2. Zanęta uklejowo - płociowo: mieszankę tą oparłem na 1 kg zanęty Lorpio Magnetic Roach Fine. Jest to typowa dobrze pracująca zanęta o dość drobnej frakcji. Wymieszałem ją z paczką gliny rozpraszającej de some. Bardzo ważne jest przy użyciu de somy, aby dokładnie dowilżyć zanętę, dzięki czemu bez problemu będziemy mogli formować kule, które rozpadną się po uderzeniu o powierzchnię wody. W innym wypadku glina może wyciągnąć wilgoć z zanęty i najpewniej będziemy mieć problem z formowaniem kul. Jeśli chcemy używać zanęty półsuchej to glinę rozpraszającą de some należy zastąpić gliną argile. Nie zdecydowałem się na typową mieszankę uklejową gdyż rybki te bywają na Niwce bardzo kapryśne. Czysta woda, odsłonięte brzegi, cienie tyczek, plusk zanęty sąsiadów powoduję, że ukleje często nie podchodzą do brzegu. W wypadku gdybym nie miał uklejek liczyłem, że grubsza płociowa zanętą, która utworzy słup w wodzie i opadnie na dno z czasem ściągnie w łowisko płotki. Byłem pewien, że jeśli ukleje będą blisko brzegu, dodatek de somy, która po uderzeniu w wodę zacznie smużyć tak czy inaczej skutecznie znęci je w łowisko.




  3. Glina do joka: Ponieważ dno na Niwce jest twarde postawiłem na gline wiążącą double Leam. W paczce gliny rozprowadziłem 0,5 kg jokersa. Jak widać proporcja gliny do joka to 4:1, w takim wypadku aby nie uszkodzić delikatnych larw trzeba double leama dodatkowo zagęścić liant a collerem, co też uczyniłem.

             

We wstępnym nęceniu podałem całość zanęty leszczowej i 4 kulki zanęty płociowej. Następnie precyzyjnie kubeczkiem podałem na 13 metr 6 kulek joka z których 3 dodatkowo dokleiłem bentonitem.

 

Z kolei na 9 metr trafiło 3 kuleczki w tym jedna mocniej doklejona bentonitem.


 

Rozpocząłem od łowienia uklei, która od początku ustawiła się w łowisku, tempo nie było imponujące, bo łowiłem 1-2 rybki na minutę.  Cały czas donęcałem małymi kulkami zanęty, do których dodawałem pinkę. Kule pracowały dokładnie tak jak tego oczekiwałem. Po uderzeniu o powierzchnie glina bardzo ładnie smużyła tworząc obłok długo utrzymujący się w toni. Po około 30 i 60 min sprawdziłem skrót, łowiąc po 2 niewielki płotki, następnie przechodziłem na pełną tyczkę bez rezultatów, wróciłem więc do łowienia uklei. W tym momencie wyraźnie zmieniły się warunki pogodowe. Niebo zasnuły ołowiane chmury, zaczął kropić deszcz, a lekki wiatr delikatnie marszczył taflę.

 

 

Jak się później okazało był to dopiero początek za około 15 min wiatr wiał z taka siłą ze fale zaczęły mieć 40-50 cm, kilkukrotnie musiałem składać parasol żeby nie został złamany. Oczywiście zostałem wtedy całkowicie przemoczony w chwilach, kiedy wiatr zelżał rozkładałem parasol opuszczając go maksymalnie w dół tak, żeby, choć trochę chronił mnie przez zacinającym deszczem. Wiatr skutecznie utrudniał wędkowanie. Do zarzucania 5 m bata trzeba było użyć dwóch rąk oczywiście po wcześniejszym wychyleniu się spod parasola. Zacięte ryb jak tylko znalazły się nad wodą natychmiast były porywane przez wiatr. Przejmowałem je w locie w pełni wyciągnięta ręką na godzinie 10. W takich warunkach wędkowaliśmy do końca zawodów.

 

 

 

Z informacji, które otrzymałem od brata dowiedziałem się, iż inni zawodnicy łowili bardzo słabo, a o zwycięstwo w sektorze rywalizowałem z Antonim Murczkiem, który również próbował łowić ukleje.

 

 

 

Ostatecznie z wynikiem 1560 punktów wygrałem sektor wyprzedzając Antka o 300 punktów. Bojąc się o złamanie tyczki nie sprawdzałem w drugiej i trzeciej godzinie, co dzieje się na 9 m i 13 m. Szkoda, bo wynik pewnie byłby lepszy.

 

 

 

Drużynowo zajęliśmy 7 miejsce na 17 drużyn. Paweł Nosal był 4, natomiast Marcin Gzyl który łowił na tzw. „ścianie płaczu” wyszedł na 0. Ogólnie zawody mogę określić jako typową dłubanine, sytuacja ta powtarza się trzeci rok z rzędu. Szkoda, że zawody  te były przeprowadzone pod organizatorów (przygotowama linia brzegowa, łatwy dojazd itd.), a nie pod zawodników. Mam nadzieje, że zarząd koła PZW Tarnów-miasto wezmie sobie do serca sugestię zawodników i za rok areną zmagań PPW będzie albo inna woda, albo południowa część zbiornika Niwka. 

 

z wędkarskim pozdrowieniem
Mateusz Przebięda